środa, 8 kwietnia 2015

Druga wizyta w Urzędzie Pracy

Rejestrujesz się w Urzędzie Pracy i myślisz, że jak za dotknięciem magicznej różdżki znajdzie się cudowna praca, bo właśnie na Ciebie czekano i rozwiązanie problemów z opieką nad dziećmi, bo akurat znajdziesz idealną opiekę. Nie wszystko jest takie poukładane, natychmiastowe, a wręcz odwrotne - wyczekiwane, nerwowe i długotrwałe.

Według mojego motto "co ma wisieć nie utonie, co ma być to będzie" z każdej sytuacji staram się wynieść lekcję. Już nie raz się przekonałam, że marzenia się spełniają (nawet te najbardziej nierzeczywiste na dany moment w życiu), ale albo trzeba sobie na nie zapracować albo są niespodziewanym darem od losu. Co najważniejsze, spełniają się! Wierzymy, dążymy i osiągamy wymarzony cel.

I właśnie zawodowy cel sobie postawiłam. Jestem jeszcze odrobinę zagubiona - iść tą drogą czy absolutnie się przekwalifikować? Jednak za bardzo kocham tę moją biologię, żebym miała ją rzucić.

Całe dzieciństwo marzyłam o tym, żeby zostać naukowcem. Ten cel osiągnęłam już 5 lat temu, jednak nie dał mi szczęścia. Nie tak wyobrażałam sobie robienie eksperymentów, pracę w laboratorium... To wszystko okazało się zbyt ludzkie, złośliwe, przesiąknięte wytycznymi i sztucznym rozjaśnianiem niejasnych wyników. Jeśli wiecie o czym piszę ;-) Nie chciałam tam być z innymi. Wolałam pracę w pustym laboratorium po godzinach, nasłuchując jedynie pracy sprzętów, rozkoszując się tą nie-naukową atmosferą. Po czym uciekałam tylko po to, aby w domu zatopić się w swoim dzienniku badań. Tak, zostałam magistrem i sen się skończył. Sen, do którego wtedy nie chciałam wracać. Widziałam siebie gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie moja praca byłaby naprawdę potrzebna. Po tylu latach ciągle rozmyślam o pracy w tym miejscu, a marzenia stają się coraz bardziej realne.

Spotkanie w Urzędzie Pracy uświadomiło mi, że to ostatni dzwonek na działanie. Jestem jeszcze przed trzydziestką, a za rok wiele z tych profitów będzie dla mnie nieosiągalnych. Rozmowa dotyczyła praw, obowiązków i możliwości. Niby niewiele, ale wyszłam zmotywowana do działania.

Jeszcze długa droga przede mną, tona papierologii, kilka ważnych rozmów, załatwianie, UCZENIE SIĘ i może... Może za jakiś czas, w końcu będę tam, gdzie być powinnam. Tak, będę na pewno! :-)




2 komentarze:

  1. Musimy walczyć o swoje - jako "koleżanka po fachu", bo też ścisłowiec/naukowiec/laborant trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń