środa, 5 listopada 2014

Mama w kuchni, czyli gotujemy dla Maleństwa


Rozszerzanie diety niemowlęcia, to jeden z pierwszych etapów rozwoju dziecka, na który Mama czeka z niecierpliwością. Nie unikniemy pytań: od czego zacząć? gotować czy kupować słoiczki? czy te warzywa są bezpieczne? Wszystko zależy od podejścia, trybu życia i... umiejętności. Bez obaw, to kwestia wprawy!




Pierwsze obiadki dla Mai gotowałam sama. Tradycyjnie w garnku, według rad mojej mamy. Były to zupki na wywarze mięsnym (drobiowym - kurczak bądź indyk) z dodatkiem włoszczyzny, czyli typowy rosołek. Jednak po posmakowaniu okazywało się, że jedzonko jest okropne. Dodawałam odrobinę soli i w duchu karciłam siebie za to. Jedynie z odrobiną soli okazywało się zjadliwe. Później nadszedł etap niejadka i zaczęłam kupować gotowe obiadki. Były o niebo lepsze! Następnie słoiczki przestały Mai smakować i wróciłam do gotowania. Oczywiście były takie momenty, że gotowanie nie było możliwe. Nawał obowiązków, obiad na szybko, czy podróż. Wtedy zawsze miałam po ręką gotowy słoiczek.

Przy drugiej ciąży od razu do wszystkiego podeszłam INACZEJ. Jako że jestem Mamą na pełen etat mogę sobie pozwolić na roztkliwianie się nad pewnymi sprawami, po prostu teraz mam na to czas. Wreszcie kupiłam parowar, który planowałam zakupić już od dawien dawna, ale zawsze albo pieniądze były potrzebne na coś ważniejszego albo stwierdzałam, że to moja fanaberia. Rozszerzanie diety Wojtka było idealnym momentem na pojawienie się parowaru w naszym domu. Poza tym zaczęłam podpatrywać zawartość słoiczków i obmyślać cały plan gotowania. Przygotowywanie moich własnych słoiczków podpowiedziała mi koleżanka. Nigdy nie robiłam przetworów, więc proces pasteryzacji był mi obcy. Jednak nie taki diabeł straszny! 



Kilka zasad, którymi się kieruję gotując obiadek-słoiczek dla niemowlęcia:
  • sprawdzone warzywa - w okresie letnim najlepiej z własnego/babcinego/maminego ogródka,
  • żadnej soli, przypraw - ewentualnie bazylia/oregano przy spaghetti,
  • dokładnie umyte i niewyszczerbione słoiki - u mnie sprawdzają się słoiki od konfitur z Łowicza oraz od ketchupu z Włocławka,
  • sprawdzone pokrywki - z nimi jest największy problem (wyginają się, nie trzymają, przekręcają się), 
  • konsystencja dostosowana do wieku - co jakiś czas robię rekonesans gęstości gotowych obiadków,
  • przegotowana woda,
  • masło - ewentualnie olej rzepakowy (jestem zwolenniczką tłuszczy zwierzęcych),
  • biały ryż - bez problemu udaje się uzyskać idealną miękkość dla dzieciaczków z silnym odruchem wymiotnym.

Dlaczego tak ważne są pokrywki przy przygotowywaniu swoich własnych słoiczków? To właśnie przez nie całe nasze starania mogą pójść na marne. Niektóre wyrabiają się po czasie, niektóre w ogóle od początku nie trzymają (powietrze nie zostaje zassane). Zawsze wybieram nakrętki z wypukłym środkiem (tzw. guziczkiem). W dobrze przygotowanym słoiczku środek jest zassany, a po jego otwarciu wydaje charakterystyczny dźwięk. Nie zawsze zassany środek oznacza dobrze wykonany słoiczek, ponieważ zdarza się, że przy otwieraniu pokrywka nie pstryknie... Okazuje się, że jednak była wadliwa. Nigdy nie podaję obiadku w stosunku, do którego nie mam pewności, że został dobrze przeze mnie przygotowany. Zawsze sprawdzam wklęsłość środka pokrywki oraz nasłuchuję charakterystycznego pstryknięcia, wówczas podaję taki obiad Synkowi.

Jak tworzę kompozycje smakowe i unikam nudy? Na początku podpatrywałam skład i proporcje składników w gotowych obiadkach. Tworzyłam na ich podobieństwo swoje własne słoiki. Na dzień dzisiejszy rzadko szukam inspiracji, najczęściej tworzę ją sama. Mieszam, smakuję, podaję Synkowi. On jest moim najlepszym testerem. Ma już swoje ulubione smaki, a do niektórych musiał się przekonać.



W takim razie zaczynamy przygotowanie:


1.  Warzywa bądź warzywa i mięso obieramy, myjemy, kroimy na kawałki i wstawiamy do parowaru/gotujemy w garnku tradycyjnie/na parze.






2.  Przekładamy do miski i blendujemy.





3.  Dodajemy przegotowaną wodę oraz tłuszcz. W przypadku trudności (typu zbyt twardy ryż, którego nie da się zblendować) ratujemy się sitkiem i przecieramy ;-)




4.  Przekładamy do słoików, zakręcamy i pasteryzujemy w garnku. Jak się pasteryzuje? Wybieramy odpowiedniej wielkości garnek, na spód kładziemy czystą nową ściereczkę, układamy słoiki (woda musi między nimi swobodniej przepływać) i zalewamy garnek wodą, tak aby nakrętki wystawały ok. 3 cm na wodę. Słoiki zagotowujemy i gotujemy na wolnym ogniu przez min. 13 min. Najczęściej gotuję je ok. 15 min.



5.  Wyciągamy słoiki z garnka. Wieczko powinno być maksymalnie wypukłe - jakby miało je wysadzić ;-) Na moment obracamy dnem do góry. Najczęściej po prostu je przekręcam dosłownie na kilka sekund, po czym układam na ręczniku pokrywkami do góry i okrywam ręcznikiem. Zdjęcie poniżej pochodzi z moich pierwszych prób. Już nie układam słoików na dłużej do góry dnem.



6.  Czekamy aż wystygną. Trwa to zazwyczaj kilka godzin. Po czym chowamy w lodówce - dla pewności. Przed podaniem zawsze sprawdzamy wklęśnięcie pokrywki oraz nasłuchujemy pstryku.





Jakieś pytania? :-)



7 komentarzy:

  1. ile czasu mogą stać w lodówce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje słoiczki nie stoją długo w lodówce. Mam system cotygodniowego gotowania. Gotuję raz w tygodniu na cały tydzień bądź półtora. Najczęściej robię to samo danie w 7-9 słoiczkach. Czasami robię dwa albo trzy dania - baza jest ta sama, a do poszczególnych misek dodaję jeszcze inne warzywa. Jednak najbardziej sprawdza się jedno danie przez tydzień, ponieważ smak się utrwala, a przy częstej zmianie Synek pluje bądź zaciska buźkę. Dzieci lubią powtarzalne czynności i smaki, daje im to poczucie bezpieczeństwa, stałości.
      Oczywiście takie słoiczki mogą być dłużej przechowywane. Najstarszy, który podałam miał jakieś 2 miesiące. Znalazłam informację, że można przechowywać do kilku tygodni - wiadomo, że im krócej tym lepiej :-)

      Usuń
  2. Kurcze, zbieralam sie do tego kilka razy, ale jakoś bałam się, że nie wyjdzie, ze sie popsuje, a teraz Maja ma w nosie papki, więc już nic z tego...Chyba, że zaczne pasteryzować deserki? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest kwestią wprawy! Moje pierwsze próby nie były udane. Zawiodły mnie słoiki i zakrętki. Kilka serii poszło do kosza. Na szczęście odkryłam idealne słoiki i zakrętki z pstryczkami i teraz mam pewność, że dania są przygotowane odpowiednio, a co najważniejsze, że zawierają wszystko, co najlepsze :-)
      Oczywiście, że deserki można pasteryzować. Jedna z mam tak robi, mianowicie Marta - ma cykl dyniowy ;-) Natchnęłyście mnie do robienia deserków. Wcześniej się tego bałam, ponieważ nie jestem mocna z robienia "słodkich" rzeczy. Już mam pomysł, będą i deserki, co by przez nie nie zbankrutować ;-)

      Usuń
  3. pkt 3 - dodajemy wodę i tłucz - ile dokładnie, po co? tłuszcz - roztopione masło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wodę, ponieważ po zblendowaniu warzyw powstaje gęsta papka, której maleństwo nie zje. Rozrzedza się ją wodą. Ile? Ile lubisz :-) Zwróć uwagę, że gotowe obiadki są rzadkie. Często weryfikowałam konsystencje gotowych obiadków w stosunku do moich, bo miałam tendencję do robienia zbyt gęstych.
      Tłuszcz... A dlaczego do surówki dodajesz olej lub oliwę? Z tych samych powodów dodajesz go do zupki. Witaminy A, D, E i K są rozpuszczalne w tłuszczach (reszta witamin w wodzie), więc aby je przyswoić musimy użyć tłuszczu. Poza tym tłuszcz jest najlepszym nośnikiem energii - 1g tłuszczu zawiera ponad 2x tyle kalorii (energii) co węglowodany.

      Usuń
    2. Dodawałam masło. Ile uważałam. Samo rozpuszczało się w gorących warzywach. Dzisiaj wiem, że najlepszą opcją będzie: masło, oliwa z oliwek (koniecznie extra vergin) lub olej kokosowy.

      Usuń