wtorek, 29 września 2015

Dialogi rodzinne

Mój mąż jest mistrzem przekręcania wyrazów... Niby z pozoru wszystko oczywiste, ale w jego wykonaniu nawet smutne opowieści potrafią ubawić do łez. Zaraz za nim jest moja ciocia. O jej tekstach też warto wspomnieć.

Sytuacja 1
Mąż patrząc na zabawy córki: Maju, będziesz chyba BOTANIKĄ po mamie!

(oczywiście chodziło o botanika, moje licencjackie wykształcenie można pod ten tytuł podciągnąć)

Sytuacja 2
Mąż przejęty opowiadaniem o wypadku, który wydarzył się niedaleko naszych szkół: Kierowca potrącił dziewczynę na Świętopełka, koło Nowego Ogólniaka. Miała TRANSPLANTACJĘ czaszki i jest w śpiączce.

(wybaczcie, ale w tej sytuacji nie udało mi się zachować powagi, parsknęłam śmiechem; tylko mój mąż mógł pomylić trepanację z transplantacją)

Sytuacja 3
Zdarzenie miało miejsce w szpitalu. Wylądowałam w nim w jedne ze Świąt Bożego Narodzenia z powodu bardzo ciężkiej grypy. Właściwie to moja mama obawiała się nawet, że mam sepsę...

Mąż po przyjeździe do szpitala: Moja mama dzwoniła do mnie i pytała o Ciebie. Powiedziałem jej, że miałaś LIPOSUKCJĘ i nie wiadomo, kiedy wyjdziesz.
Ja: Karol, ja miałam punkcję lędźwiową, a nie liposukcję!

(tak wszyscy dowiedzieli się, co mi było; zamiast "odessania" płynu mózgowo-rdzeniowego podobno odessano mi tłuszcz; tylko ciekawe gdzie?)


Najzabawniejsze jest to, że Mąż z taką powagą przekręca niektóre wyrazy i nawet nie ma świadomości, co tak naprawdę mówi.


Moja ciocia z kolei przekręca często nazwy niektórych przedmiotów, np.
☆ pokal do piwa czy napoju - POKEMON
☆ samochód transit -  TARZAN
whisky Johny Walker red label - LABRADOR

Teksty cioci tak się przyjęły, że szklanki do napoju to już po prostu pokemony w naszej rodzinie, a whisky to zawsze labrador, rzeczy z kolei przewozimy tarzanem.


piątek, 4 września 2015

W przyszłości zostanę... NAUKOWCEM.




Będąc dziećmi marzymy, o tym, żeby w przyszłości być kimś wielkim. Będziemy robić coś, co inni docenią. Która z Was chciała być lekarką, piosenkarką, tancerką, a który z Was lekarzem, strażakiem, policjantem? Marzymy głównie o popularnych dobrze płatnych zawodach. Bo które z Was chciało zostać hydraulikiem, księgową czy kasjerką? Każdy zawód jest ważny. Często dalsze życie nie ma nic wspólnego z dziecięcymi marzeniami, ale... niektórym się udaje. Palec do budki, komu się udało? Mi, mi, mi!

Miałam kilka etapów marzenia kim będę. Wydaje mi się, że na początku była kariera muzyczna. Na szczęście w porę uzmysłowiłam sobie, że śpiewać nie umiem i się nie nauczę. Mój głos nagrywany na taśmy była dla mnie dziwny... obcy? Na pewno nie pasował do sławnej piosenkarki ;-)

Później wymyśliłam sobie, że zostanę naukowcem. Uwielbiałam eksperymentować! Stworzyłam nawet swoje własne laboratorium. Jedna z szafek z podwójnymi drzwiami, nazywana przeze mnie barkiem, zawierała najbardziej osobiste rzeczy, jakie posiadałam. Pamiętniki, notesiki, dziewczęce pierdołki znajdowały się po jego lewej stronie. Natomiast prawa strona została moim mini domowym laboratorium. Pierwsze eksperymenty polegały na łączeniu różnych płynów domowego użytku. Najczęściej jakiś detergentów. Później przyszedł etap testów. Wymyśliłam sobie, że moją miksturą składającą się z płynów znajdujących się w szafce łazienkowej oraz paskudnie pachnącego perfumu lub zmywacza (do dzisiaj nie wiem, czym było to paskudztwo zakupione przez moją mamę od domokrążcy) potraktuję Bogu ducha winny aloes. Nacinałam go, czasami odcinałam kawałek i polewałam miksturą. Swego czasu robiłam też mini perfumy w ampułkach. Miałam wyobraźnię ;-) Bycie naukowcem było dla mnie czymś naprawdę "WOW".

W międzyczasie pojawiło się marzenie o byciu tancerką. Uskuteczniałam to dość długo. Niestety nie udało mi się zostać tancerką Michael'a Jackson'a... później żoną itd. No i nigdy już nią nie będę ;-) Obecnie swoją pasję przelewam na dzieci. Zarówno Maja, jak i Wojtek uwielbiają tańczyć, a Wojtek dodatkowo jest szaleńczo zakochany w muzyce i teledyskach. Mam takie jakieś małe przeczucie, że zostanie muzykiem.


I co z tego wyszło? W końcu zostałam tym naukowcem. Uwielbiam spędzać czas w laboratorium. To zdecydowanie mój żywioł! Jednak, żeby nie było tak kolorowo, to bycie naukowcem jest dalekie od mojego ideału. Nie oszukujmy się, że to zbijanie bąków, udawanie, że coś się robi. Tak naprawdę to czasami droga przez mękę. Badania trwają miesiącami czy latami. Podejmujesz setki czy tysiące prób. Codziennie robisz to samo. Wydaje mi się, że jest w tym zbyt wiele monotonii. Poza tym wyposażenie laboratorium pozostawia zawsze wiele do życzenia. Sprzęty są niedokładne, a co za tym idzie próby są zafałszowane. Wyniki naciągane, to co powinno wyjść książkowo po prostu nie wychodzi. Bycie naukowcem w naszych laboratoriach pozostawiało wiele do życzenia... Swój dziecięcy cel osiągnęłam i teraz szukam dalej :-)



środa, 2 września 2015

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one...

Powiedzenie stare, ale... jare. Jedni są ugodowi, inni mają wszystko gdzieś, a jeszcze inni buntują się na każdym kroku. Ludzie są różni, ale stosunki międzyludzkie bywają podobne. Relacje się zazębiaja - Ty mi, ja tobie. Bez wzajemności, to wszystko nie może dobrze działać. Jednak... Często "ty mi, ja tobie", to zbyt mało. Lepsze jest "ja tobie pozwalam na coś, ale ty mi cały czas (rób dobrze ;-) )".

Znam tak różnych ludzi, tak wiele osobowości i w wielu z nich odnajduję siebie. Jedni walczą o wszystko i ze wszystkimi, a wdepnięcie im na odcisk rodzi agresję. Inni pozwalają wszystkim na wszystko. Mają granice swojej wytrzymałości, ale na każdym kroku je pokonują. I tutaj pośrodku ja. Taki biologiczny Mix. Wytrzymuję wiele, naprawdę wiele, ale w pewnym momencie czara goryczy przepełnia się. Pożar niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. Pozostawia  zgliszcza, z których nic albo prawie nic nie można zbudować. Zapalam się długo, ale później kiedy płonę, to końca nie widać. Nawet sam żar parzy. Długo chowam urazy. Bycie mixem jest do bani! Najpierw pozwalasz innym na niemal wszystko, a później masz pretensje, że sobie poużywali ile się da. Daj palec, a będą chcieli całą rękę. Dziwisz się, że biorą absolutnie wszystko i bez wyrzutów sumienia. Nie dziw się. Tacy są ludzie. Kiedy zauważą, że po Tobie mogą jeździć, to będą to robić niemal cały czas. Czego mają sobie żałować? Bycie dobrym ma swoje granice i swoje konsekwencje.

Czas na kolejne zmiany. Już czuję nadchodzącą 30-tkę. Na TE zmiany nigdy nie jest za późno. Czas być jeszcze twardszą, niczym skała... :-)