wtorek, 3 marca 2015

Mama NIE wraca do pracy

Nadszedł ten czas w życiu Mamy, kiedy musi podjąć jakieś decyzje. Nie chodzi tu o wybór produktów dla swojej pociechy czy miejsca tegorocznych wakacji. Przychodzi taki moment, w którym Mama rozlicza się z teraźniejszością. Podejmuje decyzje, których skutki poniesie cała jej rodzina. 

Urlop macierzyński dobiega końca i co dalej? Jak zawsze jest kilka opcji, ale która z nich będzie tą słuszną, tą najlepszą? Bierzesz kartkę, po lewej stronie piszesz plusy, po prawej minusy. Jedna kartka za powrotem do pracy, druga za pozostaniem w domu. Przeprowadzasz zimne kalkulacje, a im bliżej końca urlopu tym kalkulacje stają się bardziej nerwowe. Nawet jeśli podejmiesz decyzję, to i tak milion razy w Twojej głowie pojawi się pytanie: czy aby na pewno dobrze wybrałamNie wystarczy Ci, że cała rodzina poprze taką, a nie inną decyzję, bo TO TY MUSISZ BYĆ PEWNA. To przecież Twoje życie, a szczęśliwa Mama, to szczęśliwe Dzieci i równie szczęśliwy Tata. W takim układzie wszyscy są zadowoleni.


Mimo iż swoją decyzję podjęłam już ponad rok temu, to i tak w mojej głowie zapaliła się lampka z napisem: robię dobrze? Nikt nie przepowie przyszłości, a każda decyzja niesie konsekwencje, mniejsze bądź większe. Nie wróciłam do pracy z tak wielu powodów, a znalezienie choć jednego przemawiającej za powrotem stało się niemożliwe.

Rozwiązałam umowy, pozbierałam dokumenty i oto stanęłam przed nim. Rzekłabym: nagusieńka jak Świtezianka, jednakże nagie i bezbronne było tylko moje wewnętrzne Ja. Pierwszy raz od długiego czasu poczułam się zagubiona, niepewna i... przegrana. Urząd Pracy znałam tylko z opowiadań. Nie wiedziałam, jak wygląda, w jaki sposób załatwia się tam te wszystkie sprawy. Na szczęście miejsce okazałoby się być przyjazne właśnie takim zagubionym ludziom. Szybko odnalazłam miejsce rejestracji, panie w informacji mówiły ludzkim językiem, a pani z doradztwa wykazała zrozumienie, kiedy powiedziałam, że nie podejmę pracy za najniższą krajową. Nie z powodu widzi-mi-się, ale z czystych kalkulacji. Mamy tak już mają. Kiedy kolejny raz tego dnia zadzwonił telefon - jak na złość podczas wizyty w UP - okazało się, że to Mąż. Szybki sms o treści: UP. Niespodziewanie zjawił się w Urzędzie jako wsparcie, z wielkim uśmiechem na ustach. Mamy czasami się boją, ale na szczęście Tatusiowie są od poczucia bezpieczeństwa. Namówił na rozeznanie się w tablicach informacyjnych dla chcących się aktywizować i moim oczom ukazało się to, czego podświadomie szukałam. Opcji najlepszej z najlepszych. Dwa słowa: studia podyplomowe. Mamy chcą iść naprzód, nie chcą, aby ich dzieci były wymówkami, że czegoś się nie zrobiło, ale motywacją do działania. Z pustego i Salomon nie naleje, ale z nie-ma-niczego-do-zjedzenia Mama zrobi zupę. Tym oto tropem idę, szukam i kombinuję, aby te moje dwie pociechy były w przyszłości bardzo ze mnie dumne!






4 komentarze:

  1. Również nie wróciłam do pracy, choć miałam możliwość... Wolałam zajmować się córką niż tyrać w KFC i to w nienormowanych godzinach pracy ... Nie dość że pensja marna to jeszcze martwiła bym się czy miał by kto dziecko ze żłobka odebrać itd .. W nosie mam taki interes.. posiedzę z dzieckiem tak długo jak to możliwe a później poszukam czegoś normalnego... Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://mlodamamabloguje.piszecomysle.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, jak ja się cieszę, że znalazłam u Ciebie ten wpis! Mam te same myśli ostatnio. Mój macierzyński kończy się za 2 tygodnie, też czeka mnie wizyta w UP... Wszystko mnie przeraża... Nie chcę zostawić Leny w żłobku, ale z drugiej strony boję się jak wrócę do pracy po tak długiej przerwie. I do jakiej pracy, bo kurcze, chciałabym w końcu coś ambitnego... Milion myśli. Pocieszające jest tylko to, że nie ja jedna mam takie dylematy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie dylematy mają wszystkie mamy :) Damy radę!

      Usuń